poniedziałek, 29 grudnia 2014

Monument 14. Odcięci od świata



Autor: Emmy Laybourne
Tytuł: Monument 14.
Odcięci od świata.
Wydawnictwo: Rebis
Ocena: 6/10 (Niezła) lub 2/10(w zależności od punktu widzenia)

Po co ktoś pisze tego typu książki? Ponieważ chce dużo zarobić. Czy to jest książka, która wywiera na czytelniku duże wrażenie? Nie. Czy tego typu lektura ma wzbudzać do jakichś refleksji? Raczej nie. Czy spełnia oczekiwania, które czytelnik określa, czytając opis na odwrocie okładki? Nie. Więc dlaczego uzyskała ocenę 6/10? To właśnie chcę wyjaśnić. Czytając opis tej książki, widzimy „Kilkanaścioro dzieci, jeden supermarket. Milion rzeczy, które mogą pójść źle”. I tutaj już pojawia się problem, ponieważ zasadniczo nic nie idzie źle. Lektura jest dosyć przewidywalna. Fabuła jest jednowątkowa i tak naprawdę, tylko końcówkę możemy uznać za „niezłą” książkę. Sposób pisania i język autorki są na naprawdę niskim poziomie, choć sama opowiadana przez nią historia, która zresztą pojawiała się już w dość podobnych wersjach w kilku innych książkach czy filmach, wciąga mimo braku rozbudowania. Ogólnie rzecz biorąc wydarzenia przedstawiają się tak: Ze względu na anomalię pogodową dzieci, jadące szkolnym autobusem, zderzają się z olbrzymim supermarketem. Postanawiają się w nim ukryć, a po dosyć niedługim czasie tam zamieszkać. Okazuje się, że równocześnie z ich osiedlaniem się w sklepie, do powietrza przenika dziwna substancja która, w zależności od grupy krwi człowieka, robi z nim różne niedobre rzeczy, np. wzbudza olbrzymią agresję do innych, czy powoduje wyskakiwanie śmiertelnych bąbli na ciele. Celem dzieci jest dotarcie do pobliskiej miejscowości, z której odbywa się ewakuacja. Ktoś kiedyś powiedział mi, że oceniając książkę, nie biorę pod uwagę uczuć, jakie we mnie wzbudziła, a zwracam uwagę przede wszystkim na formę – rzeczy mniej ważne, jak np. sposób pisania. I dochodzę do wniosku, że coś w tym jest, choć nie jest to do końca moja wina. W końcu zaczynam zauważać, jak są pisane obecne książki – bez chociaż krzty emocji. Dodając do tego fakt, że większość nowych lektur będących na „rynku” jest właściwie plagiatami starszych książek, uzyskujemy jedno ważne pytanie, które samoistnie powinno się nasunąć . Nie jest ono zbyt skomplikowane. A brzmi ono – Czy warto wydać te np. 30 zł na akurat tę pozycję? Myślę, że gdybym wiedział tyle, ile wiem dzisiaj, długo zastanawiałbym się nad zakupem akurat tej pozycji. Jednak w lipcu, gdy stałem w kolejce, aby ją zakupić, właśnie na taką miałem ochotę. Proste, oczywiste fakty w połączeniu ze slangowym językiem. I właśnie dlatego, pamiętając tamten czas, daję ocenę 6/10. Należy jednak pamiętać, że jest to skrajnie subiektywna ocena. Gdybym miał tę lekturę oceniać obiektywnie, myślę, że wystawiłbym 2/10. Jedyną zaletą tej pozycji jest fakt, że nie jest ona ani gruba, ani wymagająca dla czytelnika. Nie dla każdego jednak można nazwać to pozytywem. Moim zdaniem, każdą książkę, nawet bardzo skrytykowaną powinno się przeczytać dla wyrobienia sobie opinii o niej. Ale jeśli planujecie iść po nią do księgarni, to zadajcie sobie najpierw to pytanie – Czego właściwie poszukuję?

1 komentarz: